głównao reikimistrzynikursyzabiegtekstyfilmykontakt



O tradycji, zwyczajach i znaczeniu świąt Bożego Narodzenia
z KRYSTYNĄ WŁODARCZYK-KRÓLICKĄ rozmawia Jolanta Podsiadła

CZWARTY WYMIAR nr 12/2018


Przed nami grudzień, czas adwentu, ale i przedświątecznej gorączki. Czy należy ubolewać, że w tych dniach częściej myślimy o dekoracjach i prezentach, niż oddajemy się medytacyjnej zadumie?
– Wyjątkowość Świąt Bożego Narodzenia polega między innymi na tym, że przygotowujemy się do nich przez cały grudzień. W tradycji chrześcijańskiej okres adwentu jest czasem modlitwy i medytacyjnej zadumy, w oczekiwaniu na przyjęcie Zbawiciela. I naprawdę tak jest. Tylko pozornie wygląda to tak, że zaprzątają nas jedynie sprawy ziemskie. Nie mamy bowiem zwyczaju opowiadać o swoich duchowych przeżyciach i modlitewnych działaniach. A przecież wielu z nas wczesnym rankiem biegnie na roraty, a po dniu wypełnionym obowiązkami i zakupami uczestniczy w rekolekcjach. Nie ma też niczego złego w tym, że przez cały grudzień myślimy o swoich najbliższych. Dla nich przygotowujemy dom, sprzątamy, dekorujemy, kupujemy choinkę i prezenty. Myślę,że jest to również piękna forma oczekiwania na narodziny Boga, który głosił,że „najważniejsza jest miłość”. Poprzez te działania okazujemy naszym bliskim,że o nich myślimy,że ich kochamy, że chcemy sprawić im radość. I w ten sposób realizujemy przykazanie: „...abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 13, 34-35). I chociaż na co dzień nie cytujemy wersów z Ewangelii, to według nich działamy, bo od dziecka słyszeliśmy, że „gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”.

Co dają nam święta Bożego Narodzenia?
– Dla chrześcijan są ważne przede wszystkim dlatego, że czcimy w tym dniu narodziny naszego Boga. Wiara w istnienie siły potężniejszej od nas daje nam poczucie bezpieczeństwa. Mamy przekonanie, że jest w naszym życiu coś trwałego, niezmiennego, bo odkąd sięgamy pamięcią, to w grudniu święta Bożego Narodzenia były. I cokolwiek wydarzyłoby się w naszym życiu, to w grudniu znów będą. Choć za każdym razem są podobne – kojarzą się z tymi samymi przygotowaniami, niosą te same zapachy, smaki, te same kolędy – to zawsze czekamy na nie tak, jakby tym razem miały być niezwykłe! Nawet w najtrudniejszych czasach wojennej zawieruchy ludzie starali się w tym czasie świętować. O tym, jak wielki ładunek dobra i miłości niosą te święta, świadczy znany fakt z czasów I wojny światowej, tzw. rozejm bożonarodzeniowy. Jest to cudowna historia. W 1914 roku Boże Narodzenie świętowali wspólnie żołnierze alianccy i niemieccy w okopach na froncie zachodnim, w okolicach belgijskiego Ypres.

Cokolwiek by się wydarzyło, jak Pani powiedziała, to w grudniu święta będą. Tymczasem, choć data narodzin Jezusa nie jest znana, to zawarte w Biblii informacje wskazują, że mogła to być wiosna lub wczesna jesień. Skąd zatem 25 grudnia?
– Taką datę wybrał Kościół w pierwszej połowie IV wieku, niedługo po tym, jak cesarz rzymski Konstantyn I Wielki zalegalizował religię chrześcijańską i po soborze w Nicei (325 rok) powstał Kościół katolicki, czyli powszechny (gr. katholikos, łac. catholicus – powszechny). Święto to miało być przeciwwagą dla obchodzonego 25 grudnia w Rzymie Dnia Narodzin Niezwyciężonego Słońca (Dies Natalis Solis Invicti). Wprowadził go w 274 roku cesarz Aurelian ku czci Mitry, utożsamianego z rzymskim Solem (Słońcem). Dla chrześcijan dzień ten stał się Dniem Narodzin Światłości Świata i symbolem zwycięstwa światła nad mrokiem, dobra nad złem, życia nad śmiercią. Dlatego staramy się rozświetlić ten czas świecami, lampkami, świetlistymi dekoracjami. I mamy często nieuświadomioną nadzieję, że rozświetlą nas one od środka – rozproszą mrok w naszych sercach.

A dlaczego są tak magiczne?
– Są magiczne, bo poprzedza je dzień Wigilii, pełen symboli i działań rytualnych o ukrytym znaczeniu. Tradycja chrześcijańska wyznaczyła na ten dzień wspomnienie raju, w którym zaczęła się historia ludzkości. Dlatego obchodzimy wtedy imieniny Adama i Ewy. Wspominamy raj, bo po przyjściu na świat Zbawiciela, który ofiarą swego życia pojednał Niebo z Ziemią, będziemy mogli do raju powrócić. W tym dniu wnosimy do naszego domu zielone drzewko, a chociażby kilka zielonych gałązek – symbol wiecznego życia. Wieszamy na nim czerwone jabłuszko (teraz częściej czerwoną bombkę) – wspomnienie rajskiego jabłka, za zerwanie którego ludzkość została wypędzona z raju. Łańcuch oplatający drzewko symbolizuje węża kusiciela, niewolę grzechu. Ale na szczycie zielonego, pachnącego lasem drzewka umieszczamy złotą gwiazdę, symbol tej, która zwiastowała narodzenie Jezusa. Światełka na choince mają nam przypominać o Światłości Świata, a prezenty symbolizują łaski otrzymywane od Zbawiciela. Powinny więc być – nawet najskromniejsze. Podczas wspomnianego rozejmu bożonarodzeniowego z czasów I wojny światowej żołnierze niemieccy sprezentowali Brytyjczykom beczkę piwa, a alianci odwdzięczyli się śliwkowym puddingiem.

Czy dzień Wigilii też jest wróżbą na nadchodzący rok?
– Właśnie dlatego znaczenie ma wszystko, co w dniu Wigilii robimy. Znane są przysłowia: „Jakiś we Wilię, takiś cały rok”, „Ten dzień jaki, cały rok taki”. W tym dniu powinniśmy wstać wcześnie, aby nie przeleżeć w łóżku całego roku. I zaraz potem obmyć twarz i ręce w „pieniądzach”, to znaczy w misce z wodą, do której poprzedniego wieczoru wrzuciliśmy garść monet (najlepiej złotych). Wtedy zapewnimy sobie dostatek na nadchodzący rok. U mnie w rodzinie ten zwyczaj jest pielęgnowany od pokoleń i się sprawdza. Ważne jest też to, kto pierwszy w tym dniu przestąpi próg naszego domu. Jeśli mężczyzna – wróży to powodzenie. Gorzej będzie się nam wiodło, gdy pierwsza pojawi się kobieta (aby nieszczęściu zaradzić, od lat umawiamy się z sąsiadem na poranną wigilijną wizytę). W tym dniu nie należy niczego pożyczać, bo cały rok będziemy potrzebowali wsparcia. We wzajemnych relacjach obowiązują zgoda i szacunek. Kłótnie są zabronione. nakazuje, aby w Wigilię pościć – post ilościowy obowiązuje do ukazania się pierwszej gwiazdy, a jakościowy, czyli zakaz spożywania mięsa, do północy. Związane jest to z wierzeniem, że w raju ludzie i zwierzęta żyli w zgodzie, a także, że zwierzęta potrafiły mówić ludzkim głosem (tak jak wąż, który przemówił do Ewy). Dlatego nasi przodkowie dzielili się opłatkiem wigilijnym również ze zwierzętami.
Samo słowo wigilia pochodzi z łaciny i oznacza czuwanie. Czuwamy więc, aby nie przegapić momentu, gdy na niebie błyśnie pierwsza gwiazda. A gdy się pojawi, gromadzimy się wokół wigilijnego stołu. Zgodnie z tradycją uroczystą kolację poprzedza modlitwa i czytanie fragmentu Ewangelii według św. Łukasza (Łk 2, 1-7) przez najstarszego członka rodu. Potem dzielimy się opłatkiem (to zwyczaj pielęgnowany przede wszystkim w Polsce) i składamy sobie, płynące z naszych serc najpiękniejsze życzenia.

Czy wigilijny opłatek wywodzi się od starochrześcijańskiego chleba błogosławionego?
– W pierwszych wiekach chrześcijaństwa wierni przynosili do kościoła chleby ofiarne i składali je na ołtarzu. W czasie mszy część z nich była konsekrowana i rozdawana jako Ciało Pańskie. Pozostałe błogosławiono po mszy i była to tzw. eulogia, czyli chleb błogosławiony. Spożywali go ci, którzy nie przystąpili do komunii. Zabierano go także dla tych, którzy nie mogli przyjść do świątyni. Dzisiejsze opłatki przypominają tę tradycję. Może czasami nie pamiętamy, skąd się ten zwyczaj wywodzi, ale najważniejsze jest, że wiemy, iż jest to znak pojednania, przebaczenia sobie nawzajem wyrządzonych krzywd. Tym gestem okazujemy miłość i gotowość do dzielenia się wszelkim dobrem: chlebem, dobrym słowem, życzliwością. To bezcenne chwile! Nie zaniedbujmy ich, nie spieszmy się! Stół nakryty białym obrusem poczeka.

A pod białym obrusem, wiadomo, garść siana i przy stole jedno wolne miejsce. Dla kogo?
– Dla niespodziewanego gościa, dla tych, których kochamy, a których nie ma z nami tego dnia. Zwyczaj ten miał szczególną moc w latach wojny i po niej, gdy rodziny były rozproszone po świecie, a ludzie czekali na powrót bliskich, których losów często nie znali. A dzisiaj? Może dla uchodźców szukających schronienia? Jak kiedyś Święta Rodzina, która dla ocalenia życia musiała uciekać przed żołnierzami Heroda z Betlejem do Egiptu.

Potrawy na wigilijnym stole też mają mniej lub bardziej ukryte znaczenie...
– Zwykle jest ich dwanaście – jak dwunastu apostołów w tradycji chrześcijańskiej lub dwanaście miesięcy w roku. I aby w ciągu roku doświadczyć zdrowia i dostatku, należy wszystkich spróbować. Na stole zawsze pojawia się ryba – symbol chrześcijaństwa od I wieku, zanim jeszcze powstał Kościół katolicki. Starogreckie ICHTHYS (ryba) jest akrostychem, czyli słowem utworzonym z pierwszych liter, chrześcijańskiego wyznania wiary: Iesous Christos Theou Yios Soter – Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel. Samego zaś Chrystusa symbolizują orzechy – ich gorzka powłoka odpowiada ciału Jezusa, które doświadczyło męki, skorupa to drzewo krzyża, a jądro – boska natura Zbawiciela. Ziarna zbóż są symbolem mocy, a mak – płodności i obfitości. Stąd też na stole makiełki, strucla z makiem lub kutia. Ta ostania zawiera również bakalie kojarzone z zamożnością oraz miód – słodycz życia. Są też suszone owoce, z których gotujemy kompot mający zapewnić nam długowieczność i pomyślność. Przyrządzana na wiele sposobów kapusta ma w sobie siłę, dzięki której przyroda i człowiek budzą się do życia, a czerwony barszcz daje nadzieję na zachowanie na długo młodości i doczekanie sędziwego wieku w zdrowiu. Natomiast grzyby – ze względu na to, że rosną w lesie – uchodzą za magiczną potrawę z innego świata. Na stole wigilijnym symbolizują połączenie ze światem zmarłych i przywołują pamięć tych, których nie ma już wśród nas.

Po kolacji wigilijnej śpiewamy kolędy. Czy to również zwyczaj tak stary, jak historia Kościoła?
– Nie jest aż tak dawny. W swym pierwotnym znaczeniu kolęda była noworoczną pieśnią powitalną. W tradycji chrześcijańskiej autorem pierwszej kolędy – w rozumieniu pieśni związanej z narodzinami Jezusa – był św. Franciszek z Asyżu. To on rozpoczął budowanie szopek i wystawianie jasełek. Wtedy też zaczęto śpiewać kołysanki dla Nowo-narodzonego Dzieciątka. Autorzy wielu popularnych kolęd pozostają anonimowi. Generalnie jednak układanie kolęd było tradycją jezuicką. I tak na przykład, to najprawdopodobniej Piotr Skarga napisał tekst kolędy „W żłobie leży”, na melodię poloneza koronacyjnego króla Władysława IV Wazy. Również jezuita, ojciec Mateusz Jeż, jest autorem słów poruszającej kolędy „Nie było miejsca dla Ciebie” (muzykę skomponował ojciec Józef Łaś), która powstała w 1932 roku, a podczas wojny była często śpiewana w łagrach i obozach. Natomiast autorzy słów i muzyki wzruszającej Polaków od czterech wieków kolędy-kołysanki „Lulajże, Jezuniu” pozostają anonimowi. To właśnie motyw jej melodii wykorzystał Fryderyk Chopin w swoim scherzo
I chociaż w Polsce mamy największy zbiór kolęd i pastorałek, to najsłynniejsza na świecie kolęda „Cicha noc” powstała w Austrii. Autorem jej słów jest austriacki ksiądz Joseph Mohr, a melodii – Franz Xaver Gruber. Po raz pierwszy została ona wykonana podczas pasterki (msza odprawiana na pamiątkę przybycia pasterzy do Betlejem) w 1818 roku, w austriackim Oberndorf koło Salzburga. Przetłumaczono ją na ponad 300 języków i dialektów. Ta przepiękna kolęda przypomina nam, że Bóg przychodzi do nas w ciszy. Dokładnie tak, jak mawiała św. Matka Teresa z Kalkuty: Tylko w ciszy serca usłyszysz głos Boga.

Na koniec życzę wszystkim Czytelnikom „Czwartego Wymiaru”, aby czas Adwentu i Bożego Narodzenia był czasem duchowego wzrastania. Niech dni świąteczne będą wypełnione miłością, wyrozumiałością, pięknymi gestami pojednania i wzajemnego zrozumienia, z których płynie poczucie pokoju i szczęścia. Niech w Waszych domach nigdy nie zabraknie światła nadziei, które daje życie. Wszystkiego najlepszego.

Dziękuję za rozmowę.
Jolanta Podsiadła