"Rozum jest bezsilny w obliczu wyrażania miłości".
(Rumi, XIII-wieczny perski poeta i teolog suficki)
KRYSTYNA WŁODARCZYK-KRÓLICKA jest absolwentką Politechniki Wrocławskiej i Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, gdzie ukończyła Studia Biblijne. Od 1994 roku jest mistrzynią i nauczycielką Reiki. Gruntownie zgłębiła tajniki jogi, czakroterapii, akupresury, shiatsu i medycyny ajurwedyjskiej. Poznała różne metody i techniki medytacyjne Wschodu oraz medytacji chrześcijańskiej.
W Studium Edukacji Ekologicznej i Promocji Zdrowia, Szkole Trenerów Rozwoju Osobistego oraz Akademii Feng-Shui we Wrocławiu prowadzi seminaria i warsztaty praktyczne na temat technik relaksacyjnych, medytacji, energetyki ciała, roli i potęgi wizualizacji w procesie terapeutycznym. Działa w strukturach Rzemiosła Polskiego. Jest przewodniczącą czeladniczo-mistrzowskiej komisji egzaminacyjnej w zawodach bioenergoterapeuta i naturopata Ogólnopolskiej Izby Rzemieślniczej Bioenergoterapii i Radiestezji. W 2017 roku otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej za propagowanie edukacji ekologicznej oraz za wieloletnią współpracę z rzemiosłem.
Na zdjęciu – na tle „Pocałunku” Gustava Klimta.
Serce zdolne do myślenia - rozmowa
Za miesiąc miłości uznawany jest maj, ale również luty – za sprawą świętego Walentego, lekarza i duchownego, który żył w III wieku w Cesarstwie Rzymskim. I gdy cesarz Klaudiusz II Gocki zakazał małżeństw legionistom, biskup Walenty błogosławił ich śluby, za co trafił do więzienia. Tam zakochał się w niewidomej córce strażnika, która, jak chce legenda, czując żar jego miłości odzyskała wzrok. Porozmawiajmy zatem o sercu w tradycji, kulturze i medycynie. A jak o sercu, to i o miłości, która czyni cuda.
Od momentu naszego zaistnienia pierwszym dźwiękiem, który słyszymy, jest bicie serca matki. Ten swoisty rytm towarzyszy nam przez następne miesiące życia płodowego i zostaje zapisany głęboko w naszym sercu jako najpiękniejsza muzyka. W amerykańskim serialu „Rezydenci” jest taka wzruszająca scena: czteroletnia dziewczynka, której mama zginęła w wypadku samochodowym, gdy miała ona kilka miesięcy, zbliża słuchawkę stetoskopu do serca obcej kobiety, która po przeszczepie otrzymała serce jej matki. I słysząc bicie tego serca mówi: CZEŚĆ MAMUSIU. Przez całe życie, ilekroć ktoś przytuli nas do swojego serca, przeżywamy chwile niewypowiedzianego szczęścia, szczególnie cenne, gdy w naszym życiu źle się dzieje. Taki „serdeczny” gest może wydobyć nas z dna rozpaczy.
Żaden człowiek nie jest samotną wyspą – pisał Ernest Hemingway w powieści „Komu bije dzwon”. Jak powietrza do oddychania, tak do życia potrzebujemy drugiego człowieka. Nie tylko dlatego, że nie jesteśmy samowystarczalni, ale głównie dlatego, że naszym wrodzonym pragnieniem jest potrzeba miłości. Żyjemy w społeczności, która daje nam poczcie bezpieczeństwa, od której wiele dostajemy, której też służymy i która od nas wiele wymaga. Wzajemne relacje bywają źródłem szczęścia, radości życia, ale, niestety, także stresu.
Zbyt wygórowane wymagania ambitnych rodziców, którym będąc dzieckiem nie możemy sprostać, zbyt duża ilość obowiązków w dorosłym życiu, wymagający pracodawcy, nasze pragnienie bycia perfekcyjnym w pracy i w domu czy rozpad związku to najczęstsze przyczyny stresu, który jest wrogiem naszego serca. Długotrwały stres może doprowadzić do nerwicy serca. Poznamy ją po objawach: kłucie, ucisk, ból w klatce piersiowej, duszność, drżenie ciała, nadmierna potliwość, dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Jeśli dodamy do tego problemy z zasypianiem, zaburzenia koncentracji, poirytowanie, drażliwość, to zrozumiemy jak cenny jest spokój serca.
Mówi się, że najlepszym lekiem na wszelkie zło tego świata jest miłość. Ale czy da się to udowodnić?
Wszyscy podświadomie wiemy, że kochając jesteśmy zdrowsi, a świat jawi się nam wtedy najpiękniejszym miejscem do życia. Na potwierdzenie tego przeczucia dr David McClelland z Akademii Medycznej Harvarda przeprowadził banalne wręcz doświadczenie. Otóż grupie studentów zaprezentował film dokumentalny o działalności Matki Teresy z Kalkuty, która niosła pełną miłości posługę ludziom umierającym. Przed i po projekcji zmierzył poziom immunoglobuliny A (IgA) w ślinie studentów. Immunoglobulina typu A to rodzaj przeciwciała, które w ślinie stanowi pierwszą linię obrony chroniącą jamę ustną i drogi oddechowe przed infekcją. Po obejrzeniu tego filmu u wszystkich studentów poziom tego przeciwciała wyraźnie wzrósł, nawet u tych, którzy uważali, że jest to zbyt religijna prowokacja. Następnie doktor McClelland zaproponował innej grupie studentów, aby pomyśleli intensywnie o chwilach w przeszłości, kiedy doświadczali czyjejś silnej miłości albo o chwilach, gdy kogoś kochali. Wcześniej również zmierzono im poziom immunoglobuliny A w ślinie. Po doświadczeniu okazało się, że poziom tego przeciwciała w tej grupie studentów nie tylko wzrósł, ale był znacznie wyższy niż u tych, którzy oglądali film. Pod wpływem takich badań i osobistych doświadczeń David McClelland stał się propagatorem roli miłości we współczesnej terapii, o czym można więcej poczytać w książce Lary’ego Dossey’a „Słowa, które uzdrawiają”. Doskonałym lekiem na wewnętrzne zranienia jest też metoda Reiki, którą propaguję w Polsce od trzydziestu lat. Ma ona swoje źródło ma w ajurwedzie, czyli tradycyjnej medycynie indyjskiej, według której jesteśmy istotami energetycznymi zanurzonymi w otaczającym i przenikającym nas polu energii wszechświata. Jeśli energia wszechświata (rei) swobodnie przepływa przez nasze pole energetyczne (ki), to rozwijamy się harmonijnie, zachowując zdrowie fizyczne i psychiczne. Energię wszechświata pobierają dla nas czakry, czyli wiry energetyczne zlokalizowane w naszym ki i dostarczają ją do określonych obszarów naszego ciała fizycznego, emocjonalnego, mentalnego i duchowego. Niedobór tej energii może być odczuwalny jako zaburzenie pracy organizmu, a także jako problemy emocjonalne, psychiczne czy duchowe (na przykład utrata wiary w sens życia, pragnienie rychłej śmierci).
Czakra związana z miłością, empatią, współodczuwaniem, harmonijnymi relacjami z innymi to tak zwana czakra serca, zlokalizowana w centrum klatki piersiowej. Jeśli działa prawidłowo, jesteśmy zdolni do kochania siebie i innych. Jeśli chodzi o ciało fizyczne, to oprócz serca, płuc i grasicy (o roli pozostałych głównych czakr w odniesieniu do naszego układu hormonalnego opowiemy w oddzielnym tekście) energetyzuje ona nasze ręce, które w metodzie Reiki są przekaźnikiem energii życia. I jeśli nasza czakra serca jest zablokowana poprzez nasze negatywne uczucia do innych lub lęk przed miłością, to nasze ręce są „puste”. Moi mistrzowie, którzy wprowadzali mnie w świat Reiki, podkreślali: Jeśli chcesz z powodzeniem praktykować tę metodę, powinnaś mieć czyste ręce i dbać o czyste serce.
Czyste serce. Jak możemy to rozumieć?
Czyste serce to umiejętność wzbudzenia szlachetnej intencji – pragnienia bezinteresownej pomocy potrzebującemu. Taka intencja jest najważniejsza, bo to pragnienie powoduje, że nasza czakra serca wibruje częstotliwością miłości i na zasadzie rezonansu łączy się z morfogenetycznym polem miłości. Rezonując z tym polem „napełniamy się miłością” i przekazujemy ją potrzebującym. Wzmocniony przez przekaz reiki przepływ energii życia przez nasze ciało likwiduje nie tylko skutki stresu, obniża napięcie nerwowe, mobilizuje system immunologiczny, ale także uwalnia od lęku, negatywnych emocji, wzmaga poczucie własnej wartości, budzi radość życia i poczucie szczęścia. A wszystko to dzieje się za sprawą naszego serca zdolnego do miłości.
Miej serce i patrzaj w serce! – wołał Adam Mickiewicz w balladzie „Romantyczność”, wyrażając w ten sposób przekonanie, że istnieją zjawiska, których nie można poznać zmysłami, a tylko sercem i intuicją. 120 lat później wtórował mu Antoine de Saint-Exupery: Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu („Mały Książę”). Patrząc w serce i decydując sercem, nie oceniamy ludzi po wyglądzie, nie ma znaczenia dla nas rasa, kolor skóry, sposób ubierania się i wiele innych rzeczy. Liczy się człowiek i jego autentyczna wartość, którą wyczuwa nasze serce.
Miłość – romantyczna, matczyna,/ojcowska, miłość do ojczyzny – od wieków wybrzmiewała w poezji, była inspiracją dla dramaturgów i kompozytorów dzieł muzycznych. W końcu otworzyła przed nią drzwi i nauka.
Jeszcze całkiem niedawno wskazywała ona, że świadomość ma swoje źródło jedynie w mózgu. Aż w 1991 roku ukazała się publikacja amerykańskiego lekarza dra Johna Andrew Armoura zatytułowana „Neurokardiologia”. Udowadnia on w niej, że serce ma złożony system nerwowy, który można nazwać „małym mózgiem”, składającym się z 40 000 komórek nerwowych. W 1995 roku dr Ming He-Huang z harwardzkiej Akademii Medycznej odkrył (i odkrycie to opublikował), że komórki nerwowe znajdujące się w sercu są identyczne z tymi, które znajdują się w mózgu. Wyciągnięto z tego wniosek, że te dwa organy, serce i mózg, mają ze sobą łączność elektromagnetyczną i nawzajem przesyłają sobie informacje. Dało to początek nowej dziedzinie wiedzy medycznej zwanej neurokardiologią. Wkrótce na Uniwersytecie Arizona powstał nowy kierunek nauki badający powiązania między mózgiem a sercem, które nie jest tylko organem pompującym krew, ale też centrum otrzymywania i przetwarzania informacji. Bezustannie komunikuje się z mózgiem, przekazując mu sygnały, które wpływają na jego funkcje w zakresie postrzegania, rozpoznawania i przetwarzania emocji. Ale to nie wszystko. Serce, posiadając własny system nerwowy umożliwiający mu naukę, zapamiętywanie i podejmowanie decyzji, często podejmuje je niezależnie od mózgu, kierując naszymi działaniami. Mówi się o inteligencji serca. To tłumaczy wiele naszych „nierozsądnych” z punktu widzenia logiki, ale w konsekwencji dobrych dla nas decyzji.
Pięknym przykładem ilustrującym nieposłuszeństwo serca wobec mózgu jest przypowieść „O synu marnotrawnym” z Nowego Testamentu (Łk,15 11-23), którą Jezus opowiedział swoim uczniom, aby zobrazować miłość Boga do swoich dzieci. Rozum nakazywał ojcu ukaranie syna za nieposłuszeństwo i roztrwonienie majątku, ale kochające serce kazało pospieszyć z wybaczeniem, zanim jeszcze syn o nie poprosił. I tak też ojciec zrobił, nie zważając na krytykę otoczenia – z radością wybiegł, by powitać marnotrawnego syna. Tak też często dzieje się w codziennym życiu, gdy kochający rodzic wybiera w różnych sytuacjach miłość, a nie sprawiedliwość. Przeczytałam kiedyś wypowiedź Mahatmy Gandiego, który określił tę przypowieść najpiękniejszą historią o miłości jaką kiedykolwiek słyszał.
Czy Stary Testament też podkreśla wagę serca?
Ależ tak! W jego księgach, które kształtowały sposób myślenia ludzi zamieszkujących Azję Mniejszą, znajdujemy ponad 800 (!) wzmianek na temat serca. W Starym Testamencie serce oznacza obszar w człowieku, który skrywa jego największe tajemnice, stanowi siedzibę uczuć i siły życiowej. Jest źródłem myśli i podejmowanych decyzji. Według Biblii to poprzez serce Bóg kontaktuje się z człowiekiem. W księdze Samuela (Sm 16, 2-13) opisany jest moment namaszczenia Dawida na króla Izraela przez proroka Samuela. Namaszcza on Dawida, pomimo że ten był najmłodszym i najmniej urodziwym z synów Jessego, zaprezentowanych Samuelowi jako ewentualni kandydaci na króla. Odrzucając siedmiu urodziwych i wybierając ósmego, najmniej atrakcyjnego, decyzję swoją uzasadnia: Człowiek patrzy na to co widoczne dla oczu, lecz Pan patrzy w serce człowieka. Przyszłość pokazała jak dobry był to wybór. Kolejny przykład, z Księgi Królewskiej. Syn Dawida, Salomon, obejmując tron Izraela prosi w modlitwie Boga: Racz dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra i zła (1 Krl 3,9). Księga Przysłów mówi: Strzeż swego serca z całą pilnością, bo z niego tryska życie (Prz 4,23). Przykłady można mnożyć: Jak woda odbija twarz, tak serce odbija całego człowieka (Prz27,19), Radość serca wychodzi na zdrowie, duch przygnębiony wysusza kości (Prz17,22), Serce rozumnego rozważa przypowieści (Syr3,29), Serce twarde obciąży się utrapieniami (Syr3,27), a nawet – Pogodne serce zapewnia apetyt (Syr30, 25). W rozdziale 17 Księgi Mądrości Syracha czytamy: Pan stworzył człowieka z ziemi…Dał mu wolną wolę, język i oczy, uszy i serce zdolne do myślenia (Syr17,6). SERCE ZDOLNE DO MYŚLENIA! Napisano to 200 lat przed naszą erą! Naukowcy odkrywają to 2200 lat później.
Dziś wiemy, jak ważna dla naszego dobrostanu jest koherencja serca i umysłu. Kiedy osiągamy stan takiej spójności?
Wiemy, że serce i mózg wymieniają się informacjami oraz że istnieje bezpośrednie połączenie serca z centrum ciała migdałowatego, czyli z obszarem w mózgu odpowiedzialnym za emocje. Silne doświadczenia emocjonalne wpływają na modyfikowanie struktury mózgu i jego funkcje (mózg jest neuroplastyczny), działają też na układ immunologiczny. Badania naukowców z Instytutu HeartMath dowiodły, że miłość, wdzięczność, docenianie, troska, współczucie powodują harmonijny rytm serca, co w następstwie daje spójne (koherentne) połączenie między mózgiem a sercem. Taki stan, uzyskiwany na przykład w trakcie zabiegu reiki, medytacji czy modlitwy jest bardzo korzystny dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. Ze swojej praktyki mogę powiedzieć, że poddając się zabiegowi reiki mamy szansę na zmianę stanu emocjonalnego na pozytywny, zmieniając tym samym rytm naszego serca (można to wykazać badaniem EKG ). Wywołuje to korzystną kaskadę reakcji nerwowych, hormonalnych i biochemicznych, takich jak wzrost poziomu hormonów młodości DHEA, spadek ciśnienia krwi, spadek hormonów stresu, wzrost efektywności systemu odpornościowego, powrót jasności myślenia i spokoju.
Natomiast negatywne uczucia zaburzają pracę serca (znika wtedy stan koherencji) i implikują efekty przeciwne do wymienionych powyżej, z osłabieniem systemu immunologicznego włącznie. Na marginesie dodam, że tradycyjna medycyna chińska i medycyna indyjska od 4000 lat koncentrują swoje działania na przywracaniu równowagi systemu energetycznego człowieka. Od wieków też wielcy nauczyciele duchowi ludzkości – niezależnie od tego, jaką ścieżką podążali – zgodnie głosili, że miłość jest najpotężniejszą siłą uzdrawiającą. Teraz tę prawdę słyszymy raz jeszcze – zobrazowaną już badaniami medycznymi.
Miłość uzdrawia. Ale jest też druga strona medalu – jej utrata bywa niszczycielska niczym tornado.
Łatwo jest mówić o panowaniu nad swoimi emocjami, o zamianie negatywnych na pozytywne, jeżeli nie są one tak silne, że wręcz miażdżą psychikę człowieka. Tak może się stać, gdy tracimy bliską osobę (czy to poprzez jej śmierć, czy zawód miłosny), bez której nie wyobrażamy sobie dalszego życia, tracimy pracę, która nadawała sens naszemu życiu, ukochane zwierzę albo nawet jakiś projekt, w który zaangażowaliśmy się całym sercem. Wtedy potrzebujemy pomocy psychologicznej. Silne emocjonalnie przeżycie może spowodować chorobę mięśnia sercowego, która przypomina zawał. Czujemy, jak gdyby „serce pękało nam z żalu”. Choroba ta określana jest mianem „zespołu złamanego serca” lub „takotsubo” (lewa komora serca przyjmuje kształt japońskiego naczynia do połowu ośmiornic, właśnie o takiej nazwie). Została ona odkryta w Japonii w 1990 roku i jest związana głównie ze sferą psychiczną, a dolegliwości często ustępują po kilku tygodniach leczenia farmakologicznego, o ile nie wystąpią powikłania i jeśli poprawi się nasz stan psychiczny, czyli jeśli poradzimy sobie z emocjami. W fazie ostrej, na początku trwania objawów, może dojść nawet do zatrzymania akcji serca czy pęknięcia mięśnia sercowego.
Natomiast długo trwająca żałoba może nas doprowadzić do choroby nowotworowej. Tym problemem zajmuje się nowa dziedzina medycyny zwana psychoonkologią. Pionierami w tej dziedzinie byli dr Carl Simonton, amerykański onkolog i radiolog oraz jego żona Stephanie Matthews-Simonton, psychoterapeutka. W latach 70. XX wieku stworzyli oni unikalny program terapeutyczny pracy z pacjentami onkologicznymi. Nie pomijając znaczenia klinicznego leczenia nowotworów, Simontonowie położyli nacisk na włączenie w proces leczenia także pomocy psychologicznej. Jedną z ważnych przyczyn chorób nowotworowych doktor Simonton upatrywał właśnie w utracie obiektu miłości. Wynikało to z jego obserwacji, że po przeżyciu tak traumatycznego wydarzenia i zbyt długo trwającej żałobie ludzie łatwej zapadają na choroby nowotworowe, ponieważ takie emocje wpływają na osłabienie aktywności białych krwinek, odpowiedzialnych za niszczenie komórek nowotworowych. Bliżej możemy zapoznać się z metodą Simontonowską czytając „Triumf życia”.
Zakochani nie potrzebują słów do wyrażania swych uczuć. Czy tak jest również za sprawą serca?
Współcześnie odkryto, że serce jest najpotężniejszym generatorem energii elektromagnetycznej ludzkiego ciała, wytwarzającym największe rytmiczne pole, które ma 60 razy większą amplitudę niż aktywność energetyczna mózgu. Pulsująca fala energii serca, tak zwane pole serca, jest nośnikiem informacji koordynującej pracę całego ciała, ale też przekaźnikiem informacji w naszych kontaktach z innymi. To dlatego zakochani nie potrzebują słów. Wzajemne oddziaływania pól przyczyniają się do „przyciągania” lub „odpychania” się ludzi, a to kształtuje wzajemne relacje pomiędzy nami. Po spotkaniu z drugim człowiekiem możemy czuć się ubogaceni wewnętrznie (lub odwrotnie), nawet bez nawiązywania z nim kontaktu. Pole serca jest też bezpośrednio związane z intuicją, poprzez energetyczne sprzężenie z polem informacyjnym poza ograniczeniami czasu i przestrzeni. Zarówno serce, jak i mózg odbierają informacje o przyszłych wydarzeniach zanim one zaistnieją. Jednak serce zdaje się otrzymywać te informacje wcześniej niż mózg, dlatego często mówimy: czułam/czułem to w sercu.
Zagłębiając się w najnowsze doniesienia z dziedziny neurokardiologii mamy wrażenie, że czytamy książkę traktującą o ajurwedzie sprzed 4000 lat czy księgi Biblii, uzupełnione tylko o pojęcia medyczne i naukowe. Współczesna nauka po prostu potwierdza dawne przekazy mistrzów duchowych i to, co jest wpisane w istotę naszego człowieczeństwa. Zawsze gdy piszę, mówię czy nauczam o metodzie Reiki, podkreślałam znaczenie pozytywnych myśli, słów i działań płynących z otwartości serca. Ich wpływu na nasze życie w związku, w rodzinie, w społeczeństwie. Ajurweda to dosłownie wiedza o życiu. A ta wiedza mówi wprost, że chwile pełne miłości i szczęścia są po prostu bezcenne. Pamiętajmy o tym w walentynki, a potem przez kolejne 364 dni roku.
Dziękuję za rozmowę
Jolanta Podsiadła